26 lut 2014

Zima była piękna...

Wszędzie był śnieg, czasem świeciło słońce, czasem było pochmurnie.

Jedno się jednak nie zmieniało.

Czarny kot przychodził już regularnie.

Przygotowaliśmy dla niego prowizoryczną budkę.

Wewnątrz włożyliśmy kilka kocy. Znaleźliśmy nawet poduszkę elektryczną, którą wykorzystaliśmy na spód posłania. 
Poduszka była włączana wieczorem. Choć obawiałam się by kotek czasem nie przegryzie kabli!

Czarna kruszynka, jednak nadal nie obdarzyła nas zaufaniem na tyle by podejść się i dać się pogłaskać.

Na każde nasze dotknięcie reagowała podskokiem i ucieczką.

Raz nawet udało mi się zwabić ją do środka domu. 
Ale przy pierwszej nadarzającej się okazji, uciekła.

Wydaje się, że miała odmrożoną pupę i część ogona straciło sierść.

Nie sposób jednak było ją złapać i zawieźć do weterynarza.
Wciąż była dziką, nieznaną kotką.

Raz na jakiś czas ponawiałam próby zwabienia jej do ciepłego domu, jednak więcej mi się nie udało...

Regularnie ją już karmiliśmy.

Widać było, że lekko przybrała na wadze.

Ale sierść nie zmieniała się zbytnio...

Mijały koleje dni, tygodnie, podczas których przyzwyczajaliśmy się do faktu posiadania drugiego kota.

Trzeba było tylko zbadać kota i postarać się go zadomowić.

Dzieci wciąż dopytywały się:
- Kiedy czarny kotek da się pogłaskać?

 :)

Mijały kolejne mroźne dni...

.. i czarny kotek pojawiał się coraz częściej.
Nie było wiadomo czy posiada stały dom, czy nie.

CZasem przychodził dwa razy dziennie, a czasem w ogóle go nie  było.

Zima była okrutnie zimna. Śniegu było ogromnie dużo.

Trochę się martwiliśy co się dzieje z małą kruszynką.

CZasem widzieliśmy ślady na śniegu, ale czy należały do naszego kota czy tej małej czarnej kruszynki?

W każdym razie byliśmy gotowi przygarnąć kotka jeśli zechce?

Ale był pewnien problem, nasz stary kot nie akceptował nowego towarzysza.
I kiedy czarny kotek pojawiał się w pobliżu zostawał przeganiany przez naszą Ciunię.
Poza tym nie było wiadomo co to za kot i dlaczego akurat w środku zimy pojawił się u nas?

Śladów na śniegu przybywało..



Kot z nikąd...

Nastały straszne mrozy.

 Temperatura na zewnątrz dochodziła do -20C.

Było przeraźliwie zimno. Kiedy dojeżdżaliśmy do domu, wyskakiwaliśmy z auta i w 2 sekundy byliśmy już w ciepłym domku.


Ale jednego dnia zajęło nam to chyba z 3 MINUTY!

Bowiem pod garażem naszego domu siedziała skulona czarna kruszynka.
był bojaźliwy...

Popiskiwała troszkę, było to coś na kształt psiego skomlenia. 

Kotek uciekł po pierwszych krokach skierowanych w jego kierunku.
Gdy wracaliśmy z powrotem w stronę drzwi wejściowych kotek szedł za nami.

Ponowiliśmy próbę zbliżenia się, jednak ponownie kotek uciekał.

Kot zdecydowanie był głodny..

Postanowiliśmy kotka poczęstować chrupkami naszego kota i daliśmy ciepłe mleczko.

Kot zdecydowanie był głodny, jednak do misek podszedł dopiero gdy byliśmy w domu.

Obserwowaliśmy go przez okno.

Jedzenie zniknęło w 59 sekund.

Następnie kotek zniknął...
czy jeszcze wróci?


25 lut 2014

Wyprowadzka na dobre...

Minęło już kilka tygodni, a my nadal przyzwyczailiśmy się do siebie z Chiką.
Dni były piękne, lato gorące, życie toczyło się leniwie.

Chika była rezydentem bez "meldunku", zdarzało się że przychodziła codziennie na noc, ale były również dni kiedy jej nie było.
Miała swoją miseczkę z jedzeniem, głownie chrupki ale też była szyneczka.
I oczywiście miseczka z mleczkiem.
Posłanie nie było potrzebne, gdyż oczywiście Chika spała na łóżku razem ze mną.
I to najlepiej wtulona w moje nogi :)) ot taki nowy nasz zwyczaj!

Pewnego dnia po powrocie do domu usłyszałam znajome "miau" ale dochodziło jakby z daleka.
Miauczenie wzrastało na sile kiedy nawoływałam jej imię "Chika".

Ja wołałam, ona odpowiadała, ale nadal nie przybiegała jak to miała w zwyczaju.

Poszłam więc w kierunku miauczenia. Kotkę dostrzegłam w oknie jednego z domu po przeciwnej stronie ulicy. MOJA Chika była zamknięta w czyimś domu!

I oto zdałam sobie sprawę, że moja Chika nie jest moją.
Ona tylko znalazła sobie "kumplę" do odskoczni od codzienności.

Zrobiło mi się strasznie smutno i żal, że mój kotek jednak nie jest mój :(
Wszakże jest dorosła, została wychowana w innym domu, ma też innego pana.

Cóż mogłam począć, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego domu.
Miauczenie jednak nie cichło, ale przybierało na sile.

Chyba jednak Chika chciała się wydostać. HA!
Co mogłam zrobić? Pójść do sąsiadów i wyznać, że ta oto kotka już nie jest ich, bo wprowadziła się do MNIE?! DO MNIE!!
Nie to by nie wyszło. A może? Nie..
Zamknęłam się w domu i, czekałam na drapanie w drzwi.
Nic, przez całą noc długa cisza.... :(((

Nazajutrz kiedy zbierałam się do wyjścia MÓJ kotek czekał już na śniadanko przy drzwiach!!
HURA!!! wróciła! Jednak mnie lubi !! :D

Natychmiast przygotowałam miseczkę z szynką i mleczkiem.
A sama pognałam do swoich obowiązków.

Po powrocie do domu MOJA Chika wcale nie chciała nigdzie wyjść, tylko ocierała się o nogi, mrucząc przy tym rozkosznie.
Nie chciała wyjść z domu aż do następnego ranka!
Coż chyba nie chciała być już uwięziona u "poprzedniego pana".
Oczywiście ponad dobę w ogóle się nie załatwiała.
Nie posiadałam kuwety, nie była konieczna..

To chyba zamknęło rozdział kto z kim i gdzie mieszka :)

Ps.
Jak to polskim zwyczajem wszystko musi mieć zdrobnienie, a imię to już na pewno. Tak więc Chika po wielu różnych kombinacjach zdrobnień zyskała nowe imię Ciunia.

A szło to mniej więcej tak: Chiki (Cziki), Chikunia (Czikunia), Ciunia!
Ciunia i, tak już zostało.
 Jedynie oficjalna wersja imienia istnieje w jej paszporcie i książeczce zdrowia :)





Życie z kotem...

Kiedy już wspólnie postanowiliśmy, że zamieszkamy razem, życie stało się jakby piękniejsze!
Mruczenie o poranku, mruczenie o zmroku wprawiało mnie w miły nastrój.

Do tej pory zawsze w moim życiu otaczały mnie psy. 

Psy na spacerze, 
psy u sąsiadów,
 psy w domu, 
wszędzie te psy, psy, psy!!
I wieczne kupy na trawnikach!!! Ochyda.

Psy są fantastyczne, aprotują, szczekają, chodzą przy nodze, itd. 

Uwielbiam psy i zawsze chciałam mieć psa. 
Ale... z kotem okazuje się że też może być przyjemnie!

Koty są delikatne, mają zawsze śliczną, wymytą sierść, ładnie pachną i do tego są takie cichutkie!!!


Jak to możliwe, że byłam taka zapatrzona w psy i nie zauważałam, że koty są równie fajne, o ile nie faniejsze!


Taka ze mnie okazała się KOCIARA :) 


i mniej więcej tak to teraz wygląda, z tym tylko że mijsca dla kotów potrzebyjemy ciuuuuuut więcej :)



22 lut 2014

Chika - czyli Piękna Dziewczyna!

Każdego kolejnego dnia kotek przychodził do nas na coraz to dłuższe wizyty.

Pierwsze wizyty trwały od kilku do kilkunastu minut i odbywały się zawsze przy otwartych drzwiach wejściowych.

Aż kiedyś nadszedł ten dzień gdy wizyta przeciągnęła się do kilku godzin.
W trakcie wizyty był poczęstunek, udało nam się pobawić a po zabawie była zasłużona drzemka.

Zdaje się, że to była kluczowa wizyta w podejmowaniu decyzji o zmianie domu.
Nie moja decyzja a jego/jej...

Tego dnia kotek został oficialne nazwany imieniem CHIKA.
Znaczenie imienia w języku hiszpański poprostu Dziewczynka - w istocie okazała się dziewczynką!
Znaczenie w języku japońskim-  kwiat, zapach, piękno! Jest to również popularne imię dziewczęce.

W istocie tych wielu znaczeń imienia, dowiadywaliśmy się na przełomie ostatniej dekady.



Chika była ślicznym, pręgowanych "dachowcem".
Jednak na tyle się różni od popularnych europejskich dachowców, że pręgi ma duże i podłużne, a sierść długą i lśniącą.








A zaczęło się prawie 14 lat temu. I było to tak:........


Będąc jeszcze bardzo młodą osóbką, postanowiłam wyrwać się na wyjazd studencki za naszą polską granice w celu przyswojenia języka obcego. Minęło trochę czasu zanim się zadomowiłam i oswoiłam z językiem obcym, wtedy nagle stało się coś niesamowitego... 

Po powrocie do domu wieczorową porą, wnosząc całą masę jedzenia wporsił się do mnie mały szary kotek. Ku mojemu zdziwieniu kotek wspiął się po długich schodach na sam szczyt mojego malutkiego mieszkanka. Z uwagi na to, że jestem wielką fanką zwierząt, nie zamierzałam kotka przeganiać ale też specjalnie nie nakłaniałąm do wejścia.



Kotek majestatycznie obszedł wszystkie "kąty" obwąchując i bacznie obserwując moje ruchy. Kiedy zakończyło się zwiedzanie kotek podszedł do mnie i słodko zamiauczauł "miauuu".
Miauczenie poruszyło mnie tak bardzo, że postanowiłam poczęstować mojego gościa aromatycznie pachnącą wędlinką.

Spotkało się to z wielkim entuzjazmem!! 

I tak to się zaczęła dozgonna przyjaźń z kotem :)

A potem z kotami  i kotkami.

Muszę jednak dodać że Chicka vel Ciunia była moim pierwszym kotem w życiu.
Teraz nadal jest pierwszym ale już nie ostatnim ...