W okolicach paryskiego Disneylandu trwają poszukiwania wielkiego dzikiego kota, którego zauważono tam poprzedniego dnia. Nie wiadomo, skąd się tam wziął. Początkowo sądzono, że był to tygrys, ale w piątek ta wersja upadła.
Policjanci, strażacy, helikopter i psy poszukują tygrysa, którego widziano na wolności w miejscowości Montevrain w okolicach Paryża. Zdjęcie dzikiego kota zamieściły na Twitterze władze miasta, apelując do mieszkańców o ostrożność.
Jak informują francuskie media, rzekomy tygrys grasuje po okolicy "co najmniej od rana" w czwartek. Służby ruszyły do akcji po doniesieniu od jednej z mieszkanek, która miała zobaczyć zwierzę na parkingu samochodowym w Montevrain.
- Nie wysiadła z samochodu, tylko zadzwoniła do mnie, mówiąc: wydaje mi się, że widziałam rysia - relacjonował jej mąż. Kobieta zrobiła zdjęcie, na którym widać zwierzę przypominające jednak raczej tygrysa. "Le Parisien" podaje, że dzikiego kota widziało także kilku innych mieszkańców.
Do akcji ruszyli policjanci i strażacy uzbrojeni w broń hukową. Wspomaga ich helikopter oraz karelskie psy na niedźwiedzie.
Skąd się wziął?
Tygrys jest gatunkiem chronionym, więc celem akcji jest przede wszystkim schwytanie zwierza. Na jego zabicie służby zdecydują się, jeśli nie będzie innego wyjścia.
Zagadką pozostaje, skąd w miasteczku mógłby wziąć się tygrys. W mieście nie ma ogrodu zoologicznego, władze wykluczyły też, by zwierzę mogło uciec z cyrku, który do soboty przebywał w okolicy. W znajdującym się w pobliżu parku Disneyland Paris nie ma tygrysów.
Władze Montevrain informacje o grasującym tygrysie opublikowały na swoim profilu na Facebooku. Zaapelowały do mieszkańców o ostrożność i - w miarę możliwości - pozostanie w domach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co ty o tym myślisz?