Puste półki, kurtki wiszące w szafie zamiast na wieszaku oraz myszy ze sztucznego futra leżące na podłodze to niezawodny znak, że oto wkroczyliśmy do królestwa kotów. To miejsce, w którym mruczenie jest drugim, po ludzkiej mowie, oficjalnym językiem urzędowym.
Jeszcze do niedawna kot kojarzył się większości naszych rodaków tylko i wyłącznie z piciem mleka i łapaniem myszy. Stereotyp ten, wbity do głów przez czytane wieczorem przez rodziców bajki, utrwalony przez telewizyjne dobranocki, zdawał się być nie do obalenia. Również fakt, że znacząca część mieszkańców naszego kraju żyła z rolnictwa lub pochodziła ze wsi, sprzyjał postrzeganiu kota jako stworzenia, którego racją bytu jest oczyszczanie z gryzoni stodół, spichlerzy, młynów czy też chat.
Wraz ze zmianą struktury zamieszkania i zatrudnienia poszła zmiana sposobu postrzegania roli kota w życiu człowieka. Z wytrawnego łowcy myszy stał się on towarzyszem. Noce, spędzane kiedyś na polowaniu, dziś kot poświęca na spanie, gdyż o jedzenie troszczy się jego ludzki towarzysz. I coraz częściej kot jest traktowany jak kolejny, nie mniej ważny od innych, członek rodziny.
Nic więc dziwnego, że coraz większa liczba kociarzy dostosowuje swoje domy do potrzeb żyjących w nich kotów, dokładnie tak, jak młodzi rodzice dostosowują swoje mieszkania do potrzeb małych dzieci. Coraz rzadziej można się spotkać, zwłaszcza w miastach, z podejściem typu: „ja jestem Panem i Władcą, a kot ma się dostosować”. Zazwyczaj idzie to w przeciwną stronę.
Pierwszym sygnałem, który mówi nam, że oto weszliśmy do jaskini smoka, czyli domu kociarza, jest brak jakichkolwiek kruchych przedmiotów umieszczonych na komodach, szafkach na buty albo meblach kuchennych. To samo tyczy się półek w regałach czy biblioteczkach. Kolejną z rzeczy, których raczej nie uświadczycie w domach osób „niezakoconych”, są przymocowane do ścian wszelkiego rodzaju półki, półeczki, hamaki i inne konstrukcje służące nie tylko zabawie i odpoczynkowi, lecz także nadziemnemu przemieszczaniu się kotów. Spotkać można już nawet mieszkania w całości zabudowane takimi właśnie podwieszonymi kocimi korytarzami.
W domu kociarza nie może zabraknąć kuwet. Coraz rzadszym widokiem jest zwykła płaska miska, stojąca gdzieś pod zlewem w łazience. Zamiast niej, wypełnionej po brzegi niezbyt ładnie pachnącym piaskiem z osiedlowej piaskownicy, używamy dziś zamkniętych pojemników z pachnącym żwirkiem, często zaopatrzonych w węglowe filtry pochłaniające zapachy. Spotkać się można również ze specjalnie zaprojektowanymi w tym celu pomieszczeniami. Wkomponowane w zabudowę przedpokoju, często wyglądające jak szafeczki na buty lub na inne drobne przedmioty, kocie kuwety przestały być mało estetycznym, wstydliwie ukrywanym przed gośćmi elementem wyposażenia mieszkania, a stały się dziełami użytkowej sztuki dekoratorskiej.
Kolejnym znakiem, ewidentnie wskazującym na obecność kota w domu, jest specyficzny dobór roślin doniczkowych stojących na parapetach, szafkach oraz półkach. W domu doświadczonego kociarza nie zobaczycie draceny, fikusa czy rododendronu. O fiołkach alpejskich też możecie raczej zapomnieć. Wszystkie te rośliny są szkodliwe bądź nawet trujące dla kota. Najpopularniejsze wśród właścicieli kotów są kaktusy. Często spotkać można również zasianą w doniczkach zwykłą trawę, chociaż akurat ona częściej służy do wypasania kota niż do ozdoby wnętrza mieszkalnego.
Na koniec został nam inny niezawodny sygnał obecności kota: nawet przy największych upałach wszystkie okna pozostają zamknięte. Również ich uchylanie nie wchodzi w grę. Jest to spowodowane ryzykiem, że kot spróbuje wyskoczyć i zawiśnie na okiennicach. Jedyny wyjątek stanowią okna, które zostały zabezpieczone specjalną siatką.
„Kot w dom, Bóg w dom” mawiają kociarze i ciężko się z nimi nie zgodzić. Podobne podejście prezentują muzułmanie. Według sunny prorok Mahomet, kiedy ciężarna kotka zasnęła na rękawie jego szaty, przed wstaniem odciął rękaw, aby jej nie budzić. Wiedza o tym, że w starożytnym Egipcie rządziły koty, jest dziś powszechna. Coraz częściej również w naszych domach kot zaczyna odgrywać wiodącą rolę. Mniejsze zdumienie wywołuje już dom urządzony „pod kota”. Za to z pełnym zrozumieniem spotyka się traktowanie naszych mruczących pupilów jak pełnoprawnych członków rodziny.