Dystrybutor do pojenia i karmienia bezdomnych zwierząt
W zamian za wrzucenie butelki wsypywana jest karma dla zwierząt.
Taki dystrybutor nazwa Pugedon został ustawiony w Turcji w Istambule.
Firma w Turcji nazywa Pugedon stworzył nieco dziwaczny, ale skuteczny sposób, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - ustawili, automat w Stambule, po wrzuceniu zużytej plastikowej butelki do recyklingu, maszyna w zamian rozdaje żywność dla bezpańskich zwierząt w mieście.
Zysk z recyklingu butelek pokrywa koszt żywności.
Stambuł słynie z dużej liczby bezpańskich psów - szacunkowe liczby mówią że żyje tam blisko 150.000 bezpańskich zwierząt.
Niektórzy mieszkańcy kochają mieć psy w okół siebie, które dobrze dostosowane są do życia w mieście potrafią zatrzymać się na światłach i chodzą po chodnikach jak przystało na przechodniów.
Inni ludzie chcą się ich pozbyć: z powodu ich agresji a także przenoszenia przez nie chorób..
ISTAMBUL |
---------------------------------------------------------------------
Weź udział w ankiecie, której wyniki posłużą do
poprawienia ochrony zwierząt towarzyszących!
Komisja Europejska do 1 września zbiera opinie dotyczące ochrony zwierząt towarzyszących w państwach członkowskich.
Wyniki ankiety będą podstawią do ustanowienia nowych przepisów chroniących zwierzęta!
Zachęcamy do udziału - pytania są w języku polskim!
Dostępne są również języki:
angielski, niemiecki, słoweński, hiszpański, francuski, włoski, węgierski, holenderski, rumuński i szwedzki.
angielski, niemiecki, słoweński, hiszpański, francuski, włoski, węgierski, holenderski, rumuński i szwedzki.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Cheerleaderka zabija dzikie zwierzęta. Internauci nie zostawiają suchej nitki
19-latka z USA pozuje do zdjęć z upolowaną przez siebie zwierzyną. U jej stóp leżą martwe lwy, gepardy, słonie. Jak tłumaczy "dba o ekosystem". Internet nie zostawia na niej suchej nitki.
Kendall Jones polowała z ojcem od najmłodszych lat. Jej drugi wyjazd do Afryki, gdy miała zaledwie 13 lat, obudził w niej morderczą pasję. Na młodą cheerleaderkę świat zwrócił uwagę w lutym tego roku. Na Facebooku pojawił się jej profil, na którym publikuje zdjęcia z zabitymi przez siebie zwierzętami.
Fala krytyki
Swoimi fotografiami Kendall Jones wywołuje poruszenie na portalach społecznościowych. Jej profil na Facebooku ma ponad 240 tysięcy "like'ów", ale internauci mówią jej stanowcze "nie".
Petycja
W reakcji na publikacje Kendall Jones powstała petycja o usunięcie jej profilu z Facebooka, którą podpisało ją już ponad 100 tysięcy osób.
"Dbam o ekosystem"
Kendall odpowiedziała na zalewającą ją falę krytyki. Jak twierdzi, polowaniami "dba o ekosystem", a mięso zabitych zwierząt przekazuje miejscowym. Najwyraźniej jednak nie całe, bo po ustrzeleniu tej antylopy napisała, że mięso uważa za jedno z ulubionych. Zaznaczyła też, że zostały jej do odhaczenia trzy inne rodzaje umaszczenia tego gatunku antylopy.
Dwie prawdy" w TVN24
Sprawa Kendall Jones i polowań została poruszona wczoraj w programie TVN24 "Dwie Prawdy". Podczas jego trwania w serwisie Kontakt 24 i na Twitterze rozgorzała dyskusja na temat zachowania młodej dziewczyny.
Zarzuty dotyczą przede wszystkim jej hobby, które określane jest jako bezmyślne, nic niewarte i obrzydliwe.
Źródło: www.facebook.com/kendalltakeswild / Kendall Jones
___________________________________________________________________________________
Dieta wegetariańska zabija psy i koty
„Ekologiczny” styl życia jest wśród nas coraz bardziej popularny i coraz częściej propagowany przez celebrytów. Sprawia to oczywiście, że coraz więcej osób ulega proekologicznemu modelowi codziennego funkcjonowania.
Jednym z aspektów „bycia eko” jest także przestrzeganie wegetariańskiej diety. Model rodziny niejedzącej mięsa również spotyka się coraz częściej.
Mama jest „wege”, tata też, w konsekwencji niemal naturalne jest, że i dzieci przestrzegają diety wegetariańskiej. Gorzej, jeśli rodzina taka zmusza do niejedzenia mięsa również swojego czworonożnego pupila.
Mama jest „wege”, tata też, w konsekwencji niemal naturalne jest, że i dzieci przestrzegają diety wegetariańskiej. Gorzej, jeśli rodzina taka zmusza do niejedzenia mięsa również swojego czworonożnego pupila.
Choć człowiek, jako stworzenie wszystkożerne, przy rozsądnym przestrzeganiu diety może wyłączyć z codziennego menu mięso bez zauważalnych uszczerbków na zdrowiu, białko zwierzęce zastępując białkiem roślinnym, to pozbawianie mięsnych posiłków psa lub kota może skończyć się dla naszego pupila katastrofą.
Choć staramy się, by nasz czworonożny ulubieniec był „prawdziwym”, niemal równoprawnym członkiem rodziny, musimy jednak odróżniać psy i koty od ludzi, biorąc pod uwagę ich odmienne potrzeby. Mięso zawiera pewne unikalne składniki, które są niezbędne dla prawidłowego rozwoju i zachowania zdrowia naszego zwierzaka.
– Pies lub kot to zwierzęta mięsożerne, które żyjąc w naturalnym środowisku i kierując się swoim instynktem, myślę tu o przodkach, polowały na zdobycz, czyli w tym przypadku zwierzynę – wyjaśnia na antenie programu czwartego Polskiego Radia prof. Piotr Ostaszewski, dietetyk zwierząt ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Jeżeli więc wprowadzamy ideologię, opierającą się na stosowaniu wyłącznie posiłków bezmięsnych, działamy wbrew naturze – dodaje ekspert.
Dlatego jeśli zaczniemy stosować dietę wegetariańską w przypadku naszych domowych pupili, możemy wyrządzić im ogromną krzywdę – podsumowuje prowadząca audycję „W cztery oczy” - Katarzyna Wójtowicz.
Zwłaszcza w wypadku kotowatych wprowadzenie wegetariańskiego menu prędzej czy później doprowadzi do katastrofy. Dlatego musimy pamiętać, że odmawianie mięsnego posiłku naszym pupilom może skończyć się nawet ich śmiercią.
Dlatego jeśli zaczniemy stosować dietę wegetariańską w przypadku naszych domowych pupili, możemy wyrządzić im ogromną krzywdę – podsumowuje prowadząca audycję „W cztery oczy” - Katarzyna Wójtowicz.
Zwłaszcza w wypadku kotowatych wprowadzenie wegetariańskiego menu prędzej czy później doprowadzi do katastrofy. Dlatego musimy pamiętać, że odmawianie mięsnego posiłku naszym pupilom może skończyć się nawet ich śmiercią.
ZWIERZĘTA TESTERAMI PRODUKTÓW
Czy wiecie, że wielkie koncerny spożywcze testują nie tylko leki i kosmetyki na naszych zwierzętach? Okazuje się, że tak samo dzieje się z herbatą, czekoladą, ciasteczkami owsianymi, batonikami, napojami, a także suplementami diety. Na pewno większość czytelników zada sobie pytanie – po co testuje się jedzenie na zwierzętach?
Eksperyment na mózgu kota, który został unieruchomiony za pomocą specjalnego urządzenia.Źródło: Facebook.com/theBUAV
Firmy takie jak Unilever, Danone oraz Nestle przeprowadzały okrutne eksperymenty na psach, kotach, szczurach, królikach i świniach. W jakim celu? Podobno po to, aby odkryć „cudowne właściwości zdrowotne” żywności – donosi BUAV – brytyjska organizacja walcząca z wiwisekcją.
Specjaliści twierdzą, że tego rodzaju testy żywności przeprowadza się po to, by zbadać prozdrowotne właściwości danych składników gotowego produktu. Bywa też tak, że eksperymenty dotyczą szkodliwego wpływu danego produktu na organizm. Swego czasu zastosowano testy, sprawdzając popularny jogurty zawierające bakterie L.casei. A wszystko to po to, żeby określić dokładny wpływ tych bakterii na procesy trawiennie oraz rozwój mikroflory jelit.
Testowanie produktów spożywczych na zwierzętach faktycznie nie kojarzy się najlepiej. Czym to się tak naprawdę różni od testowania leków albo kosmetyków?
Przez określony czas podaje się zwierzętom (podskórnie, dożylnie lub z pokarmem) badany składnik żywieniowy. Nie podaje się zwierzętom gotowego produktu spożywczego, lecz ekstrakt, wyciąg lub proszek. W trakcie doświadczenia obserwuje się zwierzęta, a po zakończeniu dawkowania substancji uśmierca się je i bada ich organy poprzez rutynowe sekcje zwłok oraz analizy na poziomie komórkowym i molekularnym. Brzmi niewiarygodnie?
Jakiś czas temu BUAV ujawniła szokujące szczegóły eksperymentów, których wyniki opublikowały jedne z największych korporacji produkujących żywność. Z opracowania można dowiedzieć się, w jaki sposób konkretne firmy badają te „cudowne właściwości zdrowotne żywności”.
Okazuje się, że Firma Nestle analizowała właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne jagód goji. W tym celu karmiono myszy, ale też i inne zwierzaki mieszanką sproszkowanych jagód i odtłuszczonego mleka (Lacto-Wolfberry). Po siedmiu dniach karmienia wstrzykiwano im do odbytu drażniącą substancję, która wywoływała choroby jelit. Przez następne 5 dni nadal zmuszano je do jedzenia mieszanki, a następnie zabijano i badano ich jelita. Okrutne!
Z kolei w ramach eksperymentów Unilevera zwierzęta były zmuszane do jedzenia ekstraktu z Hoodia gordonii, afrykańskiej rośliny znanej z właściwości odchudzających. Ciężarnym zwierzętom podawano ekstrakt przez 25 dni ciąży. Dzień przed planowanym porodem zabijano zarówno matki, jak i ich płody.
Danone natomiast próbował dowieść leczniczych właściwości swojego napoju Fortasyn TM Connect, który rzekomo ma zmniejszać ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera. W doświadczeniu wykorzystano myszy, które zmodyfikowano genetycznie w celu wywołania u nich niektórych objawów wyżej wymienionej choroby. Przez 3 miesiące podawano im napój – w tym czasie niektóre zwierzęta zmarły z nieznanych przyczyn. Pozostałe zostały zabite, a ich mózgi badano pod kątem „poprawy” dotyczącej choroby Alzheimera.
Czy badania substancji pokarmowych z wykorzystaniem zwierząt są niezbędne?
BUAV podkreśla, że eksperymenty te są nie tylko okrutne i nieetyczne, ale zupełnie niepotrzebne, ponieważ istnieje wystarczająca ilość danych dotyczących korzyści zdrowotnych badanych produktów. Szereg analiz przeprowadzanych na zwierzętach można spokojnie wykonywać na alternatywnych modelach komórkowych (analizy in vitro). Sama logika zresztą podpowiada, że bardziej trafne jest testowanie żywności, przeznaczonej do spożycia przez ludzi, na ochotnikach, niż na zwierzętach, które mają zupełnie inne niż my układy pokarmowe, co oznacza, że inaczej niż my przyswajają substancje odżywcze.
Testują chemię na zwierzętach…
Króliki, myszy, szczury, kurczaki, żaby, świnie, krowy, nietoperze, gołębie, ryby, małpy, konie, psy, koty… Gatunków zwierząt, na których przeprowadza się eksperymenty w laboratoriach, jest wiele. Zdecydowana większość z nich umiera w trakcie testów lub jest zabijana po ich zakończeniu.
Testowanie kosmetyków na zwierzętach to bardzo duży problem, o którym wielu ludzi nie wie bądź tak naprawdę nie chce wiedzieć. Behind Closed, organizacja działająca na rzecz praw zwierząt bije na alarm! Okazuje się, że co minutę zabijanych jest 219 zwierząt w laboratoriach w USA. Z wypalonymi oczami i wrzodziejącymi ranami, umierają w bólu i cierpieniu, a skala testów przeprowadzanych na zwierzętach przekracza wszelkie wyobrażalne granice.
Ze względu na silny publiczny opór przeciwko testowaniu różnych produktów na żywych organizmach, większość producentów kosmetyków zarzeka się, że nie wykorzystuje zwierząt w swych laboratoriach. Jak się więc mają ich zapewnienia do norm, które muszą spełnić? Muszą przecież udowodnić, że ich produkty nie są toksyczne i niebezpieczne dla zdrowia ludzkiego…
A na zwierzętach testowane są zarówno kosmetyki gotowe, chemia użytkowa, jak i poszczególne składniki wykorzystywane przy produkcji. Czy wiecie, że perfumy są zwykle wtryskiwane do oczu królika? Wstrząsające! Gdy zwierzę umiera, przyjmuje się tezę, że kosmetyk nie jest bezpieczny dla człowieka. Między innymi w taki sposób sprawdza się, czy produkty nie wywołują alergii lub podrażnień.
Jeszcze bardziej okrutne są badania leków. Często celowo zaraża się zwierzęta groźnymi chorobami (np. nowotworami), by potem sprawdzać, jak reagują na dany lek i czy specyfik nie ma żadnych poważnych skutków ubocznych. Na listach firm, które dokonują tego typu procederów, są giganci farmacji i kosmetologii na światową skalę. W imię wielkich pieniędzy zezwalają na okrucieństwo zwierząt. Straszne, ale niestety prawdziwe!
Walkę z koncernami mordującymi zwierzęta możemy toczyć na własną rękę. Wybierajmy więc te produkty, które nie były testowane na zwierzętach, a są one specjalnie oznaczone (np. znaczek z królikiem)
Źródło: ekologia.pl
Prześlij komentarz
O kleszczach słów kilka
Kleszcze to wciąż aktualny i coraz poważniejszy problem zarówno dla zdrowia ludzi, jak i zwierząt. Żyją one wśród nas coraz liczniej, przenosząc wiele niebezpiecznych chorób. Ale ile tak naprawdę o nich wiemy? Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z kleszczami zimą? Jak długo żyją? Skąd wiedzą, którędy będziemy iść? I dlaczego tak trudno znaleźć sposób na skuteczną przed nimi ochronę?
Kleszcze to pajęczaki należące do podgromady roztoczy, nie są więc jak się powszechnie uważa owadami. W Polsce występuje około 20 ich gatunków, na świecie w sumie prawie 1000! Żerują one nie tylko na ludziach, ale na licznych kręgowcach, a także na gadach i ptakach. Największe znaczenie dla ludzi i naszych pupili mają dwa gatunki kleszczy:
- kleszcz pospolity Ixodes ricinus
- kleszcz łąkowy Dermacentor reticulatus.
W swoim około 2-letnim życiu kleszcze przechodzą trzy fazy rozwoju: stadium larwalne, nimfy oraz postać dorosłą, a każde z nich do dalszego przeobrażenia potrzebuje krwi. W okresie zimowym kleszcze zapadają w stadium anabiozy, jakby "snu zimowego". Ukryte w ściółce pod liśćmi, gdzie temperatura nawet w mrozy utrzymuje się w okolicach 0°C, zwalniają swoje czynności życiowe do niezbędnego minimum i czekają na cieplejsze czasy. Część kleszczy, która nie zdoła się dobrze ukryć, nie przeżywa chłodów. Stąd oczywisty wniosek, że łagodna zima sprzyja ich pladze.
Gdy temperatura gleby osiąga 5-7°C, kleszcze budzą się z zimowego snu i ruszają na żer. Książkowo dzieje się to w marcu/kwietniu, ale przy obecnych zmianach klimatycznych, zwłaszcza na obszarach miejskich, gdzie temperatury są zawsze wyższe, aktywność kleszczy zaobserwować można już w grudniu czy styczniu!
Ich szczytowa aktywność przypada na dwa okresy w roku: wiosenny i jesienny. Dzienna aktywność też jest dwufazowa. Pierwsze żerowanie trwa w godzinach porannych (około 8-12), drugie-popołudniowych (od 16 aż do zmierzchu). W tym czasie kleszcze, które większą część życia spędzają przy ziemi, wspinają się na wyższą roślinność. Kolejne stadia rozwoju żerują wyżej - larwy znajdziemy na wysokości około 30 cm, nimfy na wysokości 1 metra, a stadia dorosłe na 1,5 m. Wybierają one okolice ścieżek często uczęszczanych, obszary o zmieniającej się roślinności, np. skraj lasu i tam czekają nawet 3-5 dni przyczepione do spodniej strony liścia czy źdźbła trawy, by wczepić się w przechodzącą ofiarę.
Skąd wiedzą, że jesteśmy w pobliżu? Służy do tego narząd Hallera znajdujący się na pierwszej parze odnóży. Działa on wielotorowo nie pozostawiając nam wielkich szans. Jest wrażliwy na dotyk, nasze ciepło i wydychany dwutlenek węgla. Po zlokalizowaniu żywiciela kleszcz wpełza na niego i znajduje sobie ciepłe, miękkie i wilgotne miejsce, w którym spędzą kolejne 3-7 dni. Co ciekawe, kleszcze nie pobierają tylko krwi, a niektóre nie robią tego w ogóle. Żywią się także płynami śródtkankowymi, czy nadtrawionymi komórkami żywicieli. Opity kleszcz odczepia się od żywiciela i przystępuje do poszukiwania partnera w celu kopulacji, co może mieć miejsce jeszcze na żywicielu lub poza nim. Samica składa nawet 6000 jaj, z których wylęgną się małe (0,5 mm) larwy. Te po kolejnym żerowaniu przeobrażają się w nimfy, a one w postacie dorosłe. Cały cykl trwa około 2 lat z przerwami na sen zimowy.
O ile larwy i nimfy żerują głównie na małych ssakach, tak postacie dorosłe upodobały sobie większe osobniki. Przenoszą one dużo groźnych dla nas i naszych pupili chorób. Dużym problemem jest przeżywalność zarazków w populacji kleszczy. Przenoszone one są bowiem między poszczególnymi stadiami, od stadium dorosłego do jaj transowarialnie, a nawet ze spermą i wydzieliną gruczołów dodatkowych podczas kopulacji.
Liczebność kleszczy związana ze zmianami klimatycznymi i brakiem wielu naturalnych wrogów, stadium anabiozy, w którym czynności życiowe ustają niemal w pełni oraz powszechność ich występowania, uniemożliwiają skuteczną walkę z nimi w środowisku. Jedynym sposobem jest regularne i prawidłowe zabezpieczanie siebie i pupili!
Ważne, żeby po każdym spacerze dobrze przejrzeć sierść czworonoga a siebie dokładnie otrzepać przed wejściem do domu. Jeśli znajdziemy kleszcza na sierści lub ubraniu, najlepiej zmiażdżyć go pęsetą i wyrzucić.
Nigdy nie wolno wyrzucać żywego kleszcze do śmietnika lub toalety, kleszcze nie topią się a do tego mogą wydostać się na zewnątrz, tak samo w przypadku śmieci z których spokojnie mogą wyjść na zewnątrz i zaatakować ponownie.
Ważne by przeglądać siebie i swojego pupila regularnie.
Jeśli takowy wkręci się w nas lub zwierzę, należy natychmiast go wykręcić (instrukcja Instrukcja usuwania kleszczy) i jeśli miejsce będzie mocno zaczerwienione należy natychmiast udać się do lekarza, najlepiej zabrać ze sobą kleszcza w foliowej torebce, do badania laboratoryjnego - czy kleszcz był nosicielem boreliozy.
Niestety będziemy zmuszeni do przyjęcia kilku dawek zastrzyków.
Ważne by wyjść z tego całym i zdrowym :)
Kleszcze to wciąż aktualny i coraz poważniejszy problem zarówno dla zdrowia ludzi, jak i zwierząt. Żyją one wśród nas coraz liczniej, przenosząc wiele niebezpiecznych chorób. Ale ile tak naprawdę o nich wiemy? Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z kleszczami zimą? Jak długo żyją? Skąd wiedzą, którędy będziemy iść? I dlaczego tak trudno znaleźć sposób na skuteczną przed nimi ochronę?
Kleszcze to pajęczaki należące do podgromady roztoczy, nie są więc jak się powszechnie uważa owadami. W Polsce występuje około 20 ich gatunków, na świecie w sumie prawie 1000! Żerują one nie tylko na ludziach, ale na licznych kręgowcach, a także na gadach i ptakach. Największe znaczenie dla ludzi i naszych pupili mają dwa gatunki kleszczy:
- kleszcz pospolity Ixodes ricinus
- kleszcz łąkowy Dermacentor reticulatus.
W swoim około 2-letnim życiu kleszcze przechodzą trzy fazy rozwoju: stadium larwalne, nimfy oraz postać dorosłą, a każde z nich do dalszego przeobrażenia potrzebuje krwi. W okresie zimowym kleszcze zapadają w stadium anabiozy, jakby "snu zimowego". Ukryte w ściółce pod liśćmi, gdzie temperatura nawet w mrozy utrzymuje się w okolicach 0°C, zwalniają swoje czynności życiowe do niezbędnego minimum i czekają na cieplejsze czasy. Część kleszczy, która nie zdoła się dobrze ukryć, nie przeżywa chłodów. Stąd oczywisty wniosek, że łagodna zima sprzyja ich pladze.
Gdy temperatura gleby osiąga 5-7°C, kleszcze budzą się z zimowego snu i ruszają na żer. Książkowo dzieje się to w marcu/kwietniu, ale przy obecnych zmianach klimatycznych, zwłaszcza na obszarach miejskich, gdzie temperatury są zawsze wyższe, aktywność kleszczy zaobserwować można już w grudniu czy styczniu!
Ich szczytowa aktywność przypada na dwa okresy w roku: wiosenny i jesienny. Dzienna aktywność też jest dwufazowa. Pierwsze żerowanie trwa w godzinach porannych (około 8-12), drugie-popołudniowych (od 16 aż do zmierzchu). W tym czasie kleszcze, które większą część życia spędzają przy ziemi, wspinają się na wyższą roślinność. Kolejne stadia rozwoju żerują wyżej - larwy znajdziemy na wysokości około 30 cm, nimfy na wysokości 1 metra, a stadia dorosłe na 1,5 m. Wybierają one okolice ścieżek często uczęszczanych, obszary o zmieniającej się roślinności, np. skraj lasu i tam czekają nawet 3-5 dni przyczepione do spodniej strony liścia czy źdźbła trawy, by wczepić się w przechodzącą ofiarę.
Skąd wiedzą, że jesteśmy w pobliżu? Służy do tego narząd Hallera znajdujący się na pierwszej parze odnóży. Działa on wielotorowo nie pozostawiając nam wielkich szans. Jest wrażliwy na dotyk, nasze ciepło i wydychany dwutlenek węgla. Po zlokalizowaniu żywiciela kleszcz wpełza na niego i znajduje sobie ciepłe, miękkie i wilgotne miejsce, w którym spędzą kolejne 3-7 dni. Co ciekawe, kleszcze nie pobierają tylko krwi, a niektóre nie robią tego w ogóle. Żywią się także płynami śródtkankowymi, czy nadtrawionymi komórkami żywicieli. Opity kleszcz odczepia się od żywiciela i przystępuje do poszukiwania partnera w celu kopulacji, co może mieć miejsce jeszcze na żywicielu lub poza nim. Samica składa nawet 6000 jaj, z których wylęgną się małe (0,5 mm) larwy. Te po kolejnym żerowaniu przeobrażają się w nimfy, a one w postacie dorosłe. Cały cykl trwa około 2 lat z przerwami na sen zimowy.
O ile larwy i nimfy żerują głównie na małych ssakach, tak postacie dorosłe upodobały sobie większe osobniki. Przenoszą one dużo groźnych dla nas i naszych pupili chorób. Dużym problemem jest przeżywalność zarazków w populacji kleszczy. Przenoszone one są bowiem między poszczególnymi stadiami, od stadium dorosłego do jaj transowarialnie, a nawet ze spermą i wydzieliną gruczołów dodatkowych podczas kopulacji.
Liczebność kleszczy związana ze zmianami klimatycznymi i brakiem wielu naturalnych wrogów, stadium anabiozy, w którym czynności życiowe ustają niemal w pełni oraz powszechność ich występowania, uniemożliwiają skuteczną walkę z nimi w środowisku. Jedynym sposobem jest regularne i prawidłowe zabezpieczanie siebie i pupili!
Ważne, żeby po każdym spacerze dobrze przejrzeć sierść czworonoga a siebie dokładnie otrzepać przed wejściem do domu. Jeśli znajdziemy kleszcza na sierści lub ubraniu, najlepiej zmiażdżyć go pęsetą i wyrzucić.
Nigdy nie wolno wyrzucać żywego kleszcze do śmietnika lub toalety, kleszcze nie topią się a do tego mogą wydostać się na zewnątrz, tak samo w przypadku śmieci z których spokojnie mogą wyjść na zewnątrz i zaatakować ponownie.
Ważne by przeglądać siebie i swojego pupila regularnie.
Jeśli takowy wkręci się w nas lub zwierzę, należy natychmiast go wykręcić (instrukcja Instrukcja usuwania kleszczy) i jeśli miejsce będzie mocno zaczerwienione należy natychmiast udać się do lekarza, najlepiej zabrać ze sobą kleszcza w foliowej torebce, do badania laboratoryjnego - czy kleszcz był nosicielem boreliozy.
Niestety będziemy zmuszeni do przyjęcia kilku dawek zastrzyków.
Ważne by wyjść z tego całym i zdrowym :)
Prześlij komentarz
Warsztaty Kocie
"Zrozumieć kota"
PetBonTon.pl
Zapraszamy na cykl autorskich warsztatów "Zrozumieć kota"
WARSZTATY
Warsztaty „Zrozumieć kota” to cykl spotkań poświęcony kotom, ich cechom, potrzebom i zasadom zapewnienia im dobrostanu. Zapraszamy wszystkich, którzy zawodowo i prywatnie pragną uporządkować i zgłębiać swą wiedzę na temat tych niebanalnych istot, z którymi coraz częściej dzielimy domy. Warsztaty to seria szczęściu spotkań o spójnej, choć podzielonej logicznie tematyce. Zapraszamy na wybrane zajęcia lub na cały cykl szkoleń. Rzeczowo, profesjonalnie i serdecznie przekonujemy do mądrej i odpowiedzialnej opieki nad kotami.
Warsztaty „Zrozumieć kota” to cykl spotkań poświęcony kotom, ich cechom, potrzebom i zasadom zapewnienia im dobrostanu. Zapraszamy wszystkich, którzy zawodowo i prywatnie pragną uporządkować i zgłębiać swą wiedzę na temat tych niebanalnych istot, z którymi coraz częściej dzielimy domy. Warsztaty to seria szczęściu spotkań o spójnej, choć podzielonej logicznie tematyce. Zapraszamy na wybrane zajęcia lub na cały cykl szkoleń. Rzeczowo, profesjonalnie i serdecznie przekonujemy do mądrej i odpowiedzialnej opieki nad kotami.
AUTORKI I PROWADZĄCE
Mgr Julia Galia: dyplomowany zoopsycholog, absolwentka studiów podyplomowych z zakresu psychologii zwierząt; specjalistka od rozwiązywania problemów z zachowaniem kotów; autorka projektu PetBonTon.pl – Zwierzak Dobrze Wychowany, pomaga rodzinom budować lepsze relacje z kotami, rozwiązywać spory między zwierzętami; doświadczenia pedagoga, mediatora i trenera dopełniają te z prowadzenia domu tymczasowego i domowego hotelu dla kotów.
Lek. wet Agnieszka Grochecka–Kaczor: lekarz weterynarii, dyplomowany zoopsycholog, pozytywny trener psów; właścicielka Gabinetu Weterynaryjnego „Łapolubni”; prowadzi praktykę zoopsychologiczną oraz współtworzy autorskie warsztaty z zakresu wiedzy o kotach. Specjalizuje się w diagnozowaniu chorób i leczeniu małych zwierząt; łączy zagadnienia medycyny weterynaryjnej i behawioralnej. Na co dzień pracuje w Lublinie.
PATRONAT
Warsztaty „Zrozumieć Kota” objęła patronatem
PATRONAT MEDIALNY
Warsztaty „Zrozumieć Kota” objął patronatem medialnym magazyn "Kocie Sprawy"
Warsztaty „Zrozumieć Kota” objął patronatem medialnym magazyn "VEGE"
UCZESTNICY
Na zajęcia zapraszamy osoby pełnoletnie (młodsze – za pisemną zgodą prawnego opiekuna), które na co dzień mają lub planują dzielić swoje życie z kotami i chciałyby je lepiej poznać w zakresie teoretycznym. Zapraszamy osoby prywatne, wolontariuszy fundacji i schronisk, kocich opiekunów w domach tymczasowych lub osoby planujące taką działalność pomocową, pet-sitterów czy miłośników psów, którzy pragną poznać drugiego najlepszego przyjaciela człowieka. Zapraszamy wszystkich chętnych do wybrania odpowiednich dla siebie tematów warsztatów, które choć tworzą cykl, stanowią odrębne jednostki tematyczne. Obowiązują zniżki za udział we wszystkich 6 spotkaniach. Liczba miejsc organiczona. Obowiązują wcześniejsze zgłoszenia i zapisy: warsztaty@petbonton.pl oraz petbonton@gmail.com.
Na zajęcia zapraszamy osoby pełnoletnie (młodsze – za pisemną zgodą prawnego opiekuna), które na co dzień mają lub planują dzielić swoje życie z kotami i chciałyby je lepiej poznać w zakresie teoretycznym. Zapraszamy osoby prywatne, wolontariuszy fundacji i schronisk, kocich opiekunów w domach tymczasowych lub osoby planujące taką działalność pomocową, pet-sitterów czy miłośników psów, którzy pragną poznać drugiego najlepszego przyjaciela człowieka. Zapraszamy wszystkich chętnych do wybrania odpowiednich dla siebie tematów warsztatów, które choć tworzą cykl, stanowią odrębne jednostki tematyczne. Obowiązują zniżki za udział we wszystkich 6 spotkaniach. Liczba miejsc organiczona. Obowiązują wcześniejsze zgłoszenia i zapisy: warsztaty@petbonton.pl oraz petbonton@gmail.com.
MIEJSCE I CZAS ZAJĘĆ
Zajęcia odbywać się będą w Warszawie (w planach kolejne miasta) jeden raz w miesiącu (sobota lub niedziela) wiosną i jesienią 2014r. Dokładne miejsce (wygodny dojazd to mus:) ) zostanie podane po zebraniu się grupy uczestników (powiadomienie mailowe lub telefoniczne). Wstępne daty podane są przy tematach warsztatów; godziny przedpołudniowe.
ZAGADNIENIA MERYTORYCZNE I WSTĘPNE DATY
Warsztaty 1 – 30 marca 2014r, niedziela (data potwierdzona)
Przyjście nowego kota do domu.
Przygotowanie siebie i przestrzeni na przyjęcie kota
Czy tylko wystrój mieszkania jest ważny? Ile potrzebujemy czasu, aby zaprzyjaźnić się z nowym domownikiem? Od czego zacząć zapoznawanie z nowym domem? Czy trzeba brać urlop przez adopcją kota? Gdzie tak naprawdę powinna stać miska z wodą? Jak często karmić? Ile trwa nauka kuwetowania?
Warsztaty 2 – 27 kwietnia 2014, niedziela (data potwierdzona)
Podstawowe potrzeby kota wpływające na jego dobrostan
Kocie zasoby cz. I: pożywienie, wodopój, kuwety, miejsca schronienia, eksploracji, wypoczynku
Dlaczego te zasoby są tak ważne? Czego o nich nie wiemy? Najczęstsze błędy i niedopatrzenia.
Warsztaty 3 – 31 maj 2014r, sobota (data potwierdzona)
Relacyjne potrzeby kota wpływające na jego dobrostan
Kocie zasoby cz. II: zabawa i zabawki; relacja z człowiekiem oraz z innymi zwierzętami
Zasady i reguły kociej gry. W co i jak się bawić? Jak zachęcać do zabaw? Kto decyduje o końcu gry?
Czy można pozwalać się drapać w ramach zabawy? Kim jest człowiek dla kota?
Warsztaty 4 – wrzesień 2014r.
Czego kota warto nauczyć?
O roli transporterka, szelek, umiejętności bycia samemu i o wielu innych ważnych umiejętnościach
Czy koty to pojętni uczniowie? Lubią się uczyć? A może są leniuchami? Czego w ogóle warto uczyć nasze koty? Co może przydać im się w ich kocim życiu, które dzielą z człowiekiem?
Warsztaty 5 – październik 2014r.
Zmiany w życiu rodziny a kot
Kota a: ciąża, pojawienie się małego dziecka, nowego domownika, wyjazd na wakacje z kotem lub bez, przeprowadzka
Warsztaty 6 – listopad 2014r.
Kolejny zwierzak w domu
Sztuka łączenia zwierząt, czyli jak poprawnie wprowadzać nowego zwierzaka do „rezydującego” już w domu kota/psa
Przyjście nowego kota do domu.
Przygotowanie siebie i przestrzeni na przyjęcie kota
Czy tylko wystrój mieszkania jest ważny? Ile potrzebujemy czasu, aby zaprzyjaźnić się z nowym domownikiem? Od czego zacząć zapoznawanie z nowym domem? Czy trzeba brać urlop przez adopcją kota? Gdzie tak naprawdę powinna stać miska z wodą? Jak często karmić? Ile trwa nauka kuwetowania?
Warsztaty 2 – 27 kwietnia 2014, niedziela (data potwierdzona)
Podstawowe potrzeby kota wpływające na jego dobrostan
Kocie zasoby cz. I: pożywienie, wodopój, kuwety, miejsca schronienia, eksploracji, wypoczynku
Dlaczego te zasoby są tak ważne? Czego o nich nie wiemy? Najczęstsze błędy i niedopatrzenia.
Warsztaty 3 – 31 maj 2014r, sobota (data potwierdzona)
Relacyjne potrzeby kota wpływające na jego dobrostan
Kocie zasoby cz. II: zabawa i zabawki; relacja z człowiekiem oraz z innymi zwierzętami
Zasady i reguły kociej gry. W co i jak się bawić? Jak zachęcać do zabaw? Kto decyduje o końcu gry?
Czy można pozwalać się drapać w ramach zabawy? Kim jest człowiek dla kota?
Warsztaty 4 – wrzesień 2014r.
Czego kota warto nauczyć?
O roli transporterka, szelek, umiejętności bycia samemu i o wielu innych ważnych umiejętnościach
Czy koty to pojętni uczniowie? Lubią się uczyć? A może są leniuchami? Czego w ogóle warto uczyć nasze koty? Co może przydać im się w ich kocim życiu, które dzielą z człowiekiem?
Warsztaty 5 – październik 2014r.
Zmiany w życiu rodziny a kot
Kota a: ciąża, pojawienie się małego dziecka, nowego domownika, wyjazd na wakacje z kotem lub bez, przeprowadzka
Warsztaty 6 – listopad 2014r.
Kolejny zwierzak w domu
Sztuka łączenia zwierząt, czyli jak poprawnie wprowadzać nowego zwierzaka do „rezydującego” już w domu kota/psa
KOSZT UCZESTNICTWA w "WARSZTATACH 1"
100zł od osoby (obowiązują zniżki*)
w cenie ok. 4-godzinnych warsztatów:
- przerwa kawowo-herbaciana,
- materiały drukowane dot. warsztatów,
- niespodzianka
w cenie ok. 4-godzinnych warsztatów:
- przerwa kawowo-herbaciana,
- materiały drukowane dot. warsztatów,
- niespodzianka
* Zniżki:
- 10% dla osób zapisujących się dwójkami
- 5% dla prenumeratorów magazynu "Kocie Sprawy" oraz VEGE
- 50% dla wolontariuszy Fundacji VIVA, patrona warsztatów
- dla uczestników wszytkich 5 częsci warsztatów przewidziane są zniżki za "Warsztaty 6" – zbierajcie nasze certyfikaty
- 5% dla prenumeratorów magazynu "Kocie Sprawy" oraz VEGE
- 50% dla wolontariuszy Fundacji VIVA, patrona warsztatów
- dla uczestników wszytkich 5 częsci warsztatów przewidziane są zniżki za "Warsztaty 6" – zbierajcie nasze certyfikaty
WAŻNE
Organizator warsztatów zastrzega sobie prawo do zmiany terminu zajęć, o czym niezwołcznie poinformuje zapisanych uczestników oraz zaoferuje rekompensatę w postaci zwrotu pieniędzy lub zaproszenia na ten sam temat w innym terminie.
ZAPISY
- mailowo: warsztaty@petbonton.pl oraz petbonton@gmail.com – prosimy o wysłanie maila na oba adresy oraz na sprawdzanie skrzynek
SPAM, czy nie trafiła tam nasza odpowiedź (co niestety się zdarza; na maile odpowiadamy zwykle w ciągu 2 dni)
- facebook: poprzez fanpage PetBonTon w "Wiadomości"
- w wiadomości mail/fb proszę podać imię, liczbę zgłaszanych osób (dla dwójek-zniżki) oraz nr telefonu (wyślemy smsa potwierdzającego,
w razie problmeów z pocztą)
- liczba miejsc ograniczona
- mailowo: warsztaty@petbonton.pl oraz petbonton@gmail.com – prosimy o wysłanie maila na oba adresy oraz na sprawdzanie skrzynek
SPAM, czy nie trafiła tam nasza odpowiedź (co niestety się zdarza; na maile odpowiadamy zwykle w ciągu 2 dni)
- facebook: poprzez fanpage PetBonTon w "Wiadomości"
- w wiadomości mail/fb proszę podać imię, liczbę zgłaszanych osób (dla dwójek-zniżki) oraz nr telefonu (wyślemy smsa potwierdzającego,
w razie problmeów z pocztą)
- liczba miejsc ograniczona
PARTNERZY WARSZTATÓW
Koteria.org.pl
Fundacja EBRA Koci Zakątek
Kocia Łapka
Rudomi.pl
Polskie Stowarzyszenie Zoopsychogów – jeśli macie problem behawioralny ze swoim zwierzakiem, jest szansa na bezpłatną konsultacje i poradę w ramach działalności PSZ; zgłoszenia: espz@tlen.pl
Fundacja EBRA Koci Zakątek
Kocia Łapka
Rudomi.pl
Polskie Stowarzyszenie Zoopsychogów – jeśli macie problem behawioralny ze swoim zwierzakiem, jest szansa na bezpłatną konsultacje i poradę w ramach działalności PSZ; zgłoszenia: espz@tlen.pl
ZAPRASZAMY w imieniu Organizatorów!
Jak nie stracić wiary w ludzi...?
Ugotowała kota w mikrofali; trafi do więzienia
Kobieta chciała w ten sposób ukarać zwierzę za to, że zaatakowało jej złotą rybkę.
Kot nie przeżył.
4-miesięczny kotek Mowgli początkowo przeżył, pomimo tego, że jego organy wewnętrzne się ugotowały.
Zmarł półtorej godziny później.
23-letnia Lara Cunliffe przyznała się do winy. Kobieta została skazana na 14 tygodni więzienia. Zakaz posiadania zwierząt na okres co najmniej pięciu lat.
Nie ma więc ryzyka, że narazi kolejne żywe stworzenia na cierpienie - tłumaczył sędzia.
Obrońca skazanej dodał, że jego klientka miała problemy psychiczne i cierpiała na depresję.
bez komentarza :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prześlij komentarz
Temperatura za oknem coraz wyższa - to znak, że zbliża
się wiosna, a wraz z nią takie oto zagrożenie. Wygląda
śmiesznie? Tylko z pozoru. I niech Was nie zwiedzie
fakt, iż te zdjęcie obiegło większość polskich stron o
tematyce...humorystycznej (!).
Uchylne okna stanowią dla Waszych kotów śmiertelne niebezpieczeństwo. Wąsaty towarzysz rzadko kiedy odpuści sobie okazję do zaspokojenia ciekawości itragedia gotowa: urazy kręgosłupa i rdzenia kręgowego, zablokowanie krążenia w tylnych kończynach, urazy narządów wewnętrznych mogą spowodować trwałe kalectwo i śmierć.
Kot, który się zaklinował w oknie, praktycznie nie jest w stanie samodzielnie się wydostać i wymaga NATYCHMIASTOWEJ pomocy - im dłużej tkwi w tym stanie, tym jego szanse na przeżycie maleją.
W internecie znajdziesz wiele sposobów, aby uchylne okno stało się bezpieczne dla Twojego kota. Bądź odpowiedzialnym właścicielem i nie dopuść do takiego zaniedbania.
0
Dodaj komentarz
Wielka afera z kotletami z psów i kotów to prowokacja: Dziennikarz "Nie": Wszyscy się wkręcili
10 zł za młodego psa i 12 zł za kota proponował "Andrzej Kula" z firmy Exotic Meat Poland. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza", która wywołała głośną już na pół Polski aferę i oburzenie na bezdusznego przedsiębiorcę. Tymczasem nam w kilkadziesiąt minut udało nam się ustalić, że zarówno firma jak i sam "Andrzej Kula" to wytwory wyobraźni dziennikarza tygodnika "Nie" - Tadeusza Jasińskiego. – Interesu życia na psach nikt nie chciał zrobić, za to wiele osób straszyło mnie prokuraturą – mówi w rozmowie z naTemat.
Wielka afera z kotletami z psów i kotów to prowokacja: Dziennikarz "Nie": Wszyscy się wkręcili •Shutterstock.com
– Chcielibyśmy zaprosić Państwa Schronisko do współpracy – tak zaczyna się najgłośniejszy dziś mail w Polsce. Jego autor, podpisujący się jako sales menager Andrzej Kula, wysłał go do polskich schronisk dla zwierząt proponując współpracę. Jej charakter jednak daleko odbiega od akceptowalnej formy. Otóż firma Exotic Meat Poland ogłosiła, że zamierza skupować zwierzęta na kilogramy, a później wysyłać je za granicę. Po co? Na to pytanie chyba nie trzeba odpowiadać.
Oto treść maila:
Szanowni Państwo,
Chcielibyśmy zaprosić Państwa Schronisko do współpracy, która powinna przysporzyć środków do prowadzenia Państwa chwalebnej działalności.
Jesteśmy częścią europejskiego konsorcjum logistycznego i właśnie z naszą działalnością wchodzimy do Polski. Współpraca z Państwa Schroniskiem polegałaby na pozyskiwaniu przez Exotic Meat Poland zwierząt i transportowaniu ich do krajów Europy Zachodniej i Dalekiego Wschodu.
Nasza oferta zakłada, że za każdego pozyskanego od Państwa psa zapłacilibyśmy 10 zł/kg w przypadku zwierzęcia, które ma poniżej 1,5 roku lub 6,50 zł/kg w przypadku zwierząt starszych.
Bylibyśmy również zainteresowani kotami, za które proponujemy 12 zł/kg w przypadku zwierząt mających poniżej 1,5 roku lub 8 zł/kg za zwierzęta starsze. Sądzimy, że miesięcznie moglibyśmy odbierać od Państwa 40 – 50 sztuk.
Jedynymi warunkami, które musiałyby spełniać zwierzęta są zdrowie (świadectwo weterynaryjne) i higiena. Oczekujemy na Państwa odzew.
Prowokacja czy głupota?
Sprawa, o której poinformowała dziś "Gazeta Wyborcza", rozbudziła skrajne emocje. Ekolodzy zaczęli bić na alarm, a internauci użyli wszystkich możliwych inwektyw, aby opisać niehumanitarną działalność przedsiębiorcy. Byli jednak i tacy, którzy z nieco większym dystansem spojrzeli na dzisiejsze doniesienia "Wyborczej".
– Sytuacja jest nieprawdopodobna. To albo prowokacja, albo rzeczywiście jakaś firma potrzebuje zwierząt na przykład do testowania leków ewentualnie do praktycznej nauki zawodu – mówi Grzegorz Kaczmarek ze schroniska dla zwierząt w Łodzi. – Trudno byłoby wyobrazić sobie zorganizowanie transportu tych zwierząt z Europy, przecież to byłby ewidentny skandal. – Ciężko powiedzieć jaki jest zamysł samych inicjatorów takiej akcji. Czy rzeczywiście chcieli zwrócić na coś ważnego uwagę? – zastanawia się pracownik schroniska dla zwierząt.
Zdaniem ekologa, to co zrobił "Andrzej Kula" z firmy Exotic Meat Poland, to wręcz prezent dla obrońców praw zwierząt.
– To dar z nieba. Ludzie się dowiadują, jaki jest stosunek człowieka do zwierząt – mówi Jacek Bożek.
Wszyscy dali się wkręcić
Okazuje się, że bezdusznym przedsiębiorcą, który zamierzał skupować psy i koty na kilogramy, jest Tadeusz Jasiński, dziennikarz Tygodnika "Nie". – "Gazeta Wyborcza" spaliła moją prowokację – stwierdza mój rozmówca. – Chcieliśmy zobaczyć, czy schroniska, które podobno ledwo wiążą koniec z końcem, nie poszłyby na taki numer, że zamiast usypiać zwierzęta, zaczną je sprzedawać – mówi Jasiński.
Jak mówi, odezwali się przede wszystkim ekolodzy. – Wśród dzwoniących była prawdopodobnie dziennikarka, która nie pofatygowała się, aby sprawdzić, czy firma istnieje. Gdy wpadliśmy z koleżanką na pomysł, aby skupować psy i koty na kilogramy, to aż wstrząsnąło redakcją. Później jednak stwierdziliśmy, że skoro cielaka czy prosiaka można kupić na kilogramy (a to całkiem miłe zwierzątka), postanowiliśmy sprawdzić, jaki będzie efekt – mówi dziennikarz Tygodnika "Nie".
Z powodu publikacji "Gazety Wyborczej" prowokacja Jasińskiego została przerwana. Dziennikarz chciał rozesłać więcej maili, również do mniejszych schronisk licząc na to, że któreś odezwie się z chęcią współpracy. – Tam nie mają pieniędzy na utrzymanie. Niestety, nikt nie odpisał w takim tonie. Albo ci ludzie byli uczciwi, albo tez zapachniało im to prowokacją – mówi dziennikarz. – Interesu życia na psach nikt nie chciał zrobić, za to wiele osób straszyło mnie prokuraturą – dodaje.
Efekt prowokacji
– Ja to tłumaczę w ten sposób, że wbrew pozorom, ludzie w Polsce bardzo się zmienili. Kiedyś jadło się tylko kotlety schabowe, ale zaczęli jeździć po świecie i zobaczyli, że w zasadzie można jeść wszystko. Dla niektórych nie ma aż takiego znaczenia, czy jemy kota czy świnie – mówi Jacek Bożek, szef Klubu Gaja. – Ja uważam, że to nie jest prowokacja – dodał ekolog.
Na szczęście Jacek Bożek się mylił, a autor prowokacji jest z niej zadowolony, pomimo że została przerwana. – Patrząc na dyskusję, którą wywołaliśmy, mogę być zadowolony. Zaczęliśmy zastanawiać się, dlaczego jedne zwierzęta kupujemy na kilogramy, a innych nie. Nad jednymi możemy się pastwić, zdzierać futerka itd, a nad resztą nie – mówi Tadeusz Jasiński.
– Przestańmy być chorymi hipokrytami, którzy pochylą się nad pieskiem czy kotkiem, a świnie traktujemy w sposób uwłaczający jakimkolwiek humanitarnym zasadom – podsumowuje autor prowokacji.
0